Kaziuki tradycja z Wileńszczyzny

Wileński jarmark kaziukowy


Co roku na początku marca do Wilna przybywają tłumy turystów. Dzieje się tak nieprzypadkowo. W tym terminie odbywa się tam słynny jarmark kaziukowy. Tradycja Kaziuka sięga ponad 400 lat! Jarmark obchodzony jest na cześć patrona Litwy Św. Kazimierza Jagiellończyka i co roku przyciąga tysiące turystów. 
W tym roku zapowiadano, że wileńską starówkę odwiedzi blisko pół miliona osób. Będąc w tym terminie w Wilnie nie mogliśmy tam nie zajrzeć.

W tym roku jarmark rozpoczął się już w piątek 1 marca i potrwał do niedzieli. Trzy dni pełne wrażeń, kolorowych straganów, zapachów regionalnych potraw, drewnianych łyżek, barwnych palm i tłumów ludzi. Stoiska ciągnęły się od alei Giedymina, po przez place Ratuszowy, Vincasa Kudirki, aż do wileńskiej katedry. Odwiedzający co roku mogą tu znaleźć różne wyroby z drewna oraz tkanin, lokalne rękodzieło, palmy, plecione koszyki, gliniane garnki, a także nietypowe produkty ze szkła i innych nowoczesnych materiałów. Można skosztować regionalnych potraw, litewskiego kwasu chlebowego czy też piwa. Imprezie towarzyszą koncerty i występy folklorystyczne. Codziennie przeprowadzane są także licytacje produktów, ze sprzedaży których dochód przeznaczany jest na szczytne cele. 

Nasze wrażenia.

Mimo, że do Wilna przyjeżdżam kilka razy w roku, to przez całe swoje życie nigdy wcześniej nie trafiłam na jarmark kaziukowy. Jestem fanem produktów lokalnych, rękodzieła i bardzo lubię przyglądać się tradycyjnym wyrobom. Tu ogrom tego wszystkiego był dla mnie nieco przytłaczający. Rozmawiałam z rodziną mieszkającą w Wilnie i wszyscy przyznali mi rację, że wydarzenie nabrało charakteru komercyjnego. Poza straganami z typowo tradycyjnymi wyrobami pojawia się coraz więcej stoisk "bazarowych". Można teraz kupić tam wszystko, buty, torebki, ubrania i różnego rodzaju chińszczyznę. Niestety wpływa to negatywnie na klimat całego "Kaziuka". Do tego ogromne tłumy przepychających się ludzi. Ciężko zatrzymać się na dłużej przy jednym stoisku. Nie mówiąc, że spacer z wózkiem jest praktycznie niemożliwy. Nasza wyprawa skończyła się tak, że ja szłam głównym deptakiem między ludźmi, a moi chłopcy skorzystali z bocznego chodnika za straganami. Jankowi zdecydowanie tłum nie przypadł do gustu. Cieszę się, że pogoda dopisała i mimo chłodu, to rekompensatą było piękne wiosenne słońce.

Czy warto?

Na pewno tak! Mimo tej całej komercjalizacji, to warto odwiedzić Wilno w tym terminie. Straganów jest tak dużo, że spokojnie jest na czym zawiesić oko. Wyroby lokalnych twórców zachwycają, tego nie znajdziemy w supermarketach. Fakt, że ceny nie są niskie i generalnie od czasu wprowadzenia na Litwie euro, zakupy tam nie są opłacalne. Jednakże pamiątką z wyjazdu mogą być niezapomniane wrażenia i barwne zdjęcia. 
Spacerując wzdłuż prospektu Giedymina napotkaliśmy także wielu wystawców, którzy przyjechali z Polski. W ich ofercie można było znaleźć również ręcznie robione produkty oraz tradycyjne wędliny.
Podobne jarmarki na cześć św. Kazimierza są organizowane w wielu polskich miastach. Wileńskimi kaziukami inspirują się między innymi Białystok, Suwałki czy Poznań. Tam również wystawcy skupiają się na wyrobach rękodzieła i regionalnej kuchni.








Komentarze

INSTAGRAM